Wernisaż Macieja Kota

elajankowska
21 maj 2018
2 minut(y) czytania

W ostatni weekend muzealnicy w niemal całej Polsce obchodzili swoje święto zwane Nocą Muzeów. Muzeum, w którym pracuję również było zaangażowane w tę akcję. Szczęściem, jedna z atrakcji była związana z tym co lubię najbardziej, mianowicie: sztuką. I to nie byle jaką. Miałam przyjemność i niesamowity zaszczyt móc organizować wernisaż wystawy malarstwa Macieja Kota. To bardzo zdolny i niesamowicie pracowity Artysta. Od niemal 20 lat przynosi chorym dzieciom uśmiech i chwile oddechu, dekorując sale dziecięcych szpitali. Ja sama, będąc w Centrum Pediatrii w Sosnowcu wraz z moimi dziećmi, zawsze myślami wracam do pana Kota. Zawsze zastanawiałam się nad tym jaki On jest... i dzięki pracy w Muzeum miałam przyjemność poznać go osobiście a do tego pomóc w organizacji wernisażu. To było niesamowite przeżycie a co najlepsze i co mnie niezwykle przyjemnie zaskoczyło - to to, że na wystawie nie znalazły się prace a'la dziecięce tylko zupełnie poważna, dojrzała ekspozycja. Maciej przywiózł 20 ostatnio skończonych obrazów, przedstawiających głównie ludzkie ciało. Niczym Leonardo da Vinci, Maciej Kot dokonuje sekcji ludzkich ciał. Obserwuje i zapisuje swoje wrażenia na płótnie. Miesza różne techniki, wyładowuje całe mnóstwo myśli poprzez farby, papier, kleje, werniksy itd. Pytałam ludzi, co sądzą o wystawie: jedni uważali prace za ponure, inni byli oszołomieni wielością możliwości interpretacji jednego tematu - wszak ludzkie ciało inspiruje artystów od wieków, jeszcze inni po prostu oglądali z zaciekawieniem. Myślę, że również instalacja z manekinów, nad którą Maciej pracował niemal do samego otwarcia wystawy, zapadnie ludziom na długo w pamięć. Na pewno nie jest to ostatnie słowo Macieja. Z niecierpliwością czekam na jego następne wystawy, mam nadzieję, że odbędą się już wkrótce.